Justin Welby, arcybiskup Canterbury, od lat znajduje się pod lupą krytyków i ofiar skandalu wokół Johna Smytha, seryjnego oprawcy, który w latach 70. i 80. nadużywał swojej pozycji wobec młodych chłopców w środowisku kościelnym. Chociaż Smyth zmarł w 2018 roku, jego działania oraz sposób, w jaki Kościół Anglii sobie z nimi radził, nadal wywołują debatę i silne emocje.
Smyth, prawnik o wysokiej reputacji, prowadził obóz letni dla chłopców, gdzie doszło do wielu przypadków przemocy fizycznej i psychicznej. Ofiary, które przeszły przez te traumatyczne doświadczenia, oczekują na sprawiedliwość i pełne uznanie szkód, które zostały im wyrządzone. W centrum tej burzy znajduje się również postać Justina Welby’ego, który w czasie skandalu był jednym z młodszych członków organizacji obozowej.
Choć Welby wielokrotnie odnosił się do sprawy i wyrażał żal z powodu nadużyć, niektórzy z pokrzywdzonych uważają, że jego reakcja była niewystarczająca. Krytycy wskazują, że Kościół zbyt długo ignorował liczne sygnały o nadużyciach, co dodatkowo spotęgowało cierpienia ofiar. „Byliśmy zagubieni i znieważeni przez lata. Przyjęcie odpowiedzialności trwało zbyt długo” – stwierdza jedna z ofiar.
Kościół Anglii przyznał, że nikt z jego przywódców, w tym Welby, nie wiedział o nadużyciach do 2013 roku. Niemniej, sposób, w jaki podejdzie do procesu odbudowy zaufania i opieki nad ofiarami, zostanie jeszcze długo oceniany zarówno przez społeczność kościelną, jak i publiczność, dla której sprawa ta stanowi dowód na potrzebę głębokiej reformy instytucji religijnych.
Trwa intensywny dialog dotyczący odpowiedzialności instytucji wobec ofiar i umiejętności wyciągania wniosków z bolesnej przeszłości. Jak wskazuje Lara Kuenssberg, kluczowe jest, aby nie tylko współczuć, ale naprawdę słuchać osób, które ucierpiały. Tylko w ten sposób można dążyć do prawdziwego uzdrowienia. Kościół pozostaje w obliczu wyzwania: jak przekształcić złożone uczucia winy i żalu w konkretne działania prowadzące do trwałych zmian.